Siema! Wczoraj przeglądałem moje dokumenty kolekcjonerskie i tak sobie pomyślałem , że świat strasznie się zmienił od kiedy zacząłem je zbierać. No bo wiecie, kiedyś to człowiek musiał kilometrami zasuwać na giełdy staroci w deszczu i śniegu, a teraz? Wszystko w internecie…
Kiedy dokumenty kolekcjonerskie spotkały internet
Ale od początku. Wiecie co mnie najbardziej wkurza? Te całe „super okazje” na oleksie czy allegro. Niby dokumenty kolekcjonerskie, a tak naprawde jakieś ksera z dupy. Przepraszam za słownictwo , ale czasem mnie ponosi jak o tym myśle. W zeszłym tygodniu jakiś geniusz chciał mi wcisnąć „oryginalny” dokument z 1920 roku wydrukowany… na papierze z Tesco! No ludzie, bez jaj…
Technologia – przyjacel czy wróg?
Z drugiej strony , nie mogę narzekać na wszystkie nowinki techniczne. Pamientam jak kiedyś kupowałem dokumenty prawie w ciemno – jedyne co można było zrobić to pojechać do sprzedającego albo prosić o kiepskie zdjęcia wysłane pocztą! A teraz? Robię sobie zoom na mikroskopijne szczegóły , sprawdzam w bazach danych, konsultuje się z innymi kolekcjonerami na forach…
No właśnie, à propos for internetowych. Jestem na kilku grupach FB dla kolekcjonerów i powiem Wam że to istny cyrk na kółkach. Wczoraj był taki MEGA FLAME o jeden dokument z okresu międzywojennego. Jeden expert mówi że orginalny, drugi że falszywka, trzeci że „nie można być pewnym” a czwarty że on ma taki sam tylko lepszy xD. Klasyka gatunku…
Moje przygody z cyfrowymi dokumentami kolekcjonerskimi
Ostatnio syn mnie namówił żebym sobie zeskanował całą kolekcje. „Tato, będziesz miał backup jakby coś się stało!”. No dobra, mądry dzieciak. Wziołem się za robotę… I wiecie co? Zajęło mi to 3 weekendy! Ale przynajmniej teraz jak ktoś pyta czy mam jakiś konkretny dokument, to nie musze przerzucać całego archiwum tylko klikam sobie w komputerze.
Nowe czasy, nowe problemy
Ale jest też druga strona medalu. Te wszystkie nowoczesne skanery i drukarki to też narzędzia dla fałszerzy… Kiedyś żeby podrobić dokument trzeba było mieć konkretne skille. A teraz? Byle świeżak z drukarką 3D myśli że jest ekspertem od podróbek.
No i jest jeszcze sprawa z tymi NFTami i blockchainem. Znajomy (który nota bene ma nosa do nowinek) próbował mi to wytłumaczyć. Że niby można by było każdy fizyczny dokument kolekcjonerski powiązać z jakimś tam tokenem który by potwierdzał jego autentyczność… Szczerze? Głowa mnie od tego boli. Ja tam wolę tradycyjne metody – lupa, światło UV i własne doświadczenie.
Stary zbieracz w nowym świecie
Czasem się łapie na tym że tęsknie za starymi czasami. Za tymi giełdami gdzie człowiek mógł pogadać z innymi kolekcjonerami , powąchać stary papier, potargować się z handlarzami… Teraz wszystko jest takie… sterylne? Klikasz, przelewasz kasę i czekasz na kuriera.
Ale z drugiej strony… Te nowe technologie czasem ratują tyłek. W zeszłym miesiącu jakiś typ z Holandii próbował mi wcisnąć „unikalny” dokument. Już prawie się zdecydowałem , ale na szczęście wrzuciłem fotki na forum. I wiecie co? Okazało się że to znana podróbka, są nawet jej zdjęcia w jakiejś hiszpańskiej bazie danych. Także ten… nie jest tak źle z tą technologią.
Co przyniesie jutro?
Czasem się zastanawiam jak to będzie wyglądać za kilka lat. Może będziemy mieć jakieś hologramy dokumentów? Albo trzeba będzie mieć certyfikat NFT żeby w ogóle móc handlować? A może wszystko wróci do korzeni i znowu będziemy się spotykać na giełdach?
Tak czy siak, jedno jest pewne – dokumenty kolekcjonerskie to nie przelewki. Nie ważne czy handlujesz przez neta czy na targu, musisz mieć oczy dookoła głowy. Bo jak to mówi mój kolega Zdzichu (też zbieracz, ma mega kolekcje map): „technologia technologią, ale nos kolekcjonera musi być czujny”.
A! I jeszcze jedno – jak już jesteście przy komputerze i przeglądacie oferty , to na litość boską róbcie screeny! Sam się kiedyś naciąłem bo zapomniałem zachować ogłoszenie, a potem sprzedający zmieniał wersje jak rękawiczki…
Porady starego wyjadacza
No to może tak na koniec, kilka złotych rad od kogoś kto zjadł zęby na dokumentach:
- Nie kupujcie kota w worku, nawet jak „SUPER OKAZJA TYLKO DZIŚ!”
- Zróbcie sobie porządną dokumentacje swoich zbiorów (nawet jak nie jesteście fanami komputerów)
- Uczcie się od innych – te wszystkie fora i grupy to kopalnia wiedzy
- No i najważniejsze – nie dajcie się zwariować. Bo wiecie , jak to mówią – kolekcjoner bez pasji to jak ryba bez wody!
Tak więc kochani, trzymajcie się tam i uważajcie na siebie w tym cyfrowym świecie. A jak macie jakieś własne historie z dokumentami to dajcie znać – zawsze miło poczytać co innym w duszy gra!
PS. A tak w ogóle to przepraszam za wszystkie literówki i takie tam – pisałem to na kolanie między katalogowaniem nowych nabytków 😉
A może jednak NFT nie jest takie głupie?
No więc wróćmy jeszcze na chwilę do tych całych nowinek technologicznych. Wczoraj gadałem z moim synem (ten co mnie namówił na skanowanie kolekcji) i chyba zaczynam rozumieć o co chodzi z tymi NFT. Podobno to jest jak taki cyfrowy certyfikat którego nie da się podrobić. Może to i ma sens… W końcu ile razy człowiek się natknął na „certyfikat autentyczności” wydrukowany na zwykłej drukarce…
Moje własne wpadki z technologią
A właśnie, muszę Wam opowiedzieć co mi się ostatnio przytrafiło. Kupiłem sobie taki fancy skaner z funkcją rozpoznawania znaków wodnych. Myśle sobie – super sprawa , będę miał pewność przy zakupach. No i co? Próbuje to podłączyć , a tu zonk – sterowniki nie chcą się zainstalować. Dzwonie do serwisu a tam jakiś młody mi tłumaczy że mój Windows jest za stary… No ludzie , przecież to Windows 7, nie jakieś prehistoryczne ustrojstwo!
Dokumenty kolekcjonerskie w social mediach
A propos młodych – zauważyliście że na Instagramie jest coraz więcej kont poświęconych dokumentom? Sam ostatnio założyłem… znaczy syn mi założył. Wrzucam tam fotki najciekawszych okazów ze swojej kolekcji. I wiecie co? Ludzie to naprawdę oglądają! Nawet jacyś Amerykanie się odezwali , że chcą kupić pare sztuk.
Handlowanie przez internet – moje przemyślenia
Z tym handlowaniem online to jest tak… Z jednej strony super wygoda – możesz dotrzeć do kolekcjonerów z całego świata. Ale z drugiej… No właśnie , jak wysłać bezpiecznie dokumenty kolekcjonerskie warte kilka tysięcy złotych? Ja to zawsze sie denerwuje jak coś wysyłam. Ubezpieczenie drogie , a i tak człowiek nie ma pewności że dojdzie w całości.
W zeszłym miesiącu wysłałem taki jeden dokument do Niemiec. Wszystko super zapakowane , ubezpieczone na full… I co? Kurier położył paczkę pod drzwiami! Dobrze że sąsiad zauważył i zaniósł do odbiorcy…
Przyszłość branży
A wiecie co jest najśmieszniejsze w tym wszystkim? Że mimo tej całej cyfryzacji , smartfonów i innych cudów, podstawy się nie zmieniły. Nadal najważniejsze jest doświadczenie i… nos! Żadna aplikacja nie zastąpi tego uczucia kiedy bierzesz dokument do ręki i już wiesz czy jest autentyczny czy nie.
Młodzi w branży
Co prawda przychodzą do nas młodzi kolekcjonerzy którzy są mega obkuci w technologiach. Wszystko chcą skanować , analizować , sprawdzać w jakiś programach. I może to i dobrze? W końcu świat idzie do przodu. Ale czasem jak słyszę że ktoś kupił dokument tylko dlatego że „AI powiedziało że jest orginalny” to włosy mi się jeżą na głowie.
Moje TOP 3 wpadki z zakupami online
- Kiedyś kupiłem „oryginalny” dokument z 1800 roku. Facet miał super opinie , zdjęcia wyglądały ok… A jak przyszła przesyłka to się okazało że to bardzo dobra… kserokopia. Dobrze że płaciłem przez PayPal i udało się odzyskać kasę.
- Inna historia – wylicytowałem na jakiejś zagranicznej aukcji fajny dokument. Cena super , wszystko się zgadzało. No i czekam tydzień , dwa… Po miesiącu się okazało że sprzedający… nie istnieje! Konto zhackowane czy coś…
- No i klasyk – kupiłem od jakiegoś „super sprzedawcy” z olxa. Miał piękną historie o tym jak odziedziczył dokumenty kolekcjonerskie po dziadku. Wzruszyłem się nawet… A potem zobaczyłem że identyczną historie pisze pod każdym swoim ogłoszeniem xD
Co nas czeka?
Tak sobie myśle że za kilka lat to może być naprawdę ciekawie. Z jednej strony te wszystkie technologie będą jeszcze lepsze – może będziemy mieć jakieś super dokładne skanery 3D do dokumentów? Albo aplikacje które od razu wykryją każdą podróbkę?
Ale z drugiej strony… fałszerze też nie śpią. Już teraz niektóre podróbki są tak dobre że trzeba być mega ekspertem żeby je wykryć. Co będzie jak dostaną do ręki jeszcze lepsze narzędzia?
Moje rady na koniec
No to może tak na zakończenie, jeszcze kilka przemyśleń od starego zbieracza:
- Nie dajcie się zwariować tym wszystkim nowinkom – technologia ma pomagać a nie zastępować wiedzę
- Uczcie się od starszych kolekcjonerów – oni może nie znają się na komputerach ale mają bezcenne doświadczenie
- Róbcie dokładną dokumentację swoich zbiorów – nigdy nie wiadomo kiedy się przyda
- I najważniejsze – nie traćcie pasji! Bo to ona nas wszystkich napędza
No i to by było na tyle ode mnie. Mam nadzieje że się nie zanudziliście tym moim gadaniem… A jak macie jakieś swoje historie z dokumentami i technologią to koniecznie dajcie znać w komentarzach!
PS. Przepraszam za chaotyczny styl i literówki – pisałem to podczas catalogowania nowej partii dokumentów która właśnie przyszła. A że jestem już trochę zmęczony (jest 23:15) to mogłem się gdzieś pogubić 😉